Tam w Majdanie Sieniawskim – Michał Zieliński

Tam w Majdanie Sieniawskim są zbiorowe mogiły
A w nich szczątki serdecznie utrudzonych już ludzi,
Których losy nam wrogie do tej ziemi rzuciły,
Gdy się któryś za wcześnie do wolności obudził.
Jak te dworskie czworaki z krzywym niebem nad niemi,
Jak te ludzie z przednówka w ekonomskie ich lato,
Gdy brali za swą pracę pochylona ku ziemi
Dziennie groszy czterdzieści z dziękowaniem i za to.
Inni mają mogiły jak te dworki szlacheckie,
Co je czasem rodakom budowali rodacy.
Inni mają mogiły w stylu czysto niemieckim:
Hitlerowskich techników istne śmierci pałace.
Taka choćby Treblinka, taki choćby Majdanek,
A cóż dopiero taki przeogromny Oświęcim –
I tyle innych w świecie, tak dostatnio obsianych
Kryształkami „Cyklonu”, tą „pożywką” dla dzieci.
Ale oni w Majdanie nie dręczyli się trwogą,
Dla wolności oddali ostatnie swoje siły.
Dziś za walkę z wrogami mają sercu tak drogą
Z partyzanckich piosenek usypaną mogiłę.
A w Majdanie Sieniawskim ktoś akordy Szopena
Z rozstrzelanych melodii wplótł we wierzby płaczące
I rozsiał pośród wrzosów dni wrześniowych poemat,
Gdzie wśród mogił zmęczonych do snu kładzie się słońce.
A w mogiłach rzucone leżą cienie człowiecze
Sponiewierane życiem, nierozpoznane w śmierci;
A nad nimi jak matka rodzimej ziemi pieczęć
W miłości ojczyźnianej czerwonym zarosła kwieciem.
Jak nietoperzów cienie płyną szepty nieznane,
Jakby dźwięk ludzkiej mowy pośród tarnin pozostał
I rozdźwięczył się w pieśni; jakby ktoś ukochany
„Sonatę księżycową” porozwieszał na sosnach.
Ktoś wyozłocił jaskry słoneczkiem dni wczorajszych,
Ktoś czerwień słów rozplamił pośród dzikich jabłoni,
Ktoś zbudził zadziwienia wśród mchów leśnych najrańsze
I smętne polnych dzwonków melodie w krąg rozdzwonił.
Ktoś przyszedł i ktoś odszedł – by już nigdy nie wrócić.
W leśny zegar stuknęły kolorowe dzięcioły.
Czas jutra wytęskniony w ustronia jakieś uciekł,
Zostały jeno wichry siwych włosów nad czołem.
A w Majdanie Sieniawskim na fujarce wierzbowej
Wiatr wędrownik znad Sanu gra melodie tańczące.
Pachną chłopskie ścierniska ciepłym chlebem razowym,
Wśród kwitnących rumieńców dni nowych wstaje słońce.