Leszek Żebrowski – Jeszcze o Jedwabnem…
Oto co znaczą opowieści tzw. „naocznych świadków”. Po kolei:
„Ściany stodoły były z kamienia” – to gdzie się podziały te ściany? Czy te kamienie wyparowały, doszczętnie się wypaliły? To była przecież niewielka, drewniana stodółka…
„[…] przez otwory wrzucano dzieci do płonącej już stodoły” Gdzie były twe otwory? Czy ktoś z was widział, jak pali się drewniana stodoła na wsi? Nawet strażacy do niej nie podchodzą!
„Pod stodołę były postawione drągi, głazy” … i co jeszcze? może były zamki elektroniczne?
„Niemowlaki wrzucali górą do stodoły” – górą, czyli z wysokości kilku metrów, gdzie był słup ognia. A więc może z helikopterów, będących na wyposażeniu „polskich antysemitów”?
„A stał taki, chyba z okolicznej wioski, pijany w drebiezgi, miał mauzera, złożył się do strzału i popatrz pani, choć pijany – trafił”. Więc jak to było? Polacy pod okupacją niemiecką oficjalnie mieli i nosili broń? tak zwyczajnie? Byli wyposażeni w mauzery? Czy czasem nie obowiązywała kara śmierci za jej posiadanie? A może to jednak był żołnierz Wehrmachtu – na ich wyposażeniu były mauzery.
„taki jeden, przyjezdny, wcześniej go nigdy nie widzieliśmy, pognał ją, smagnął pałą, mózg dzieciaka się wysypał” – można tak dalej, coraz bardziej drastycznie, ale co to ma wspólnego z prawdą?
Zbrodnię w Jedwabnem przeżyło tego dnia 100-200 żydowskich mieszkańców. Stało się tak dlatego, że ukryli ich polscy sąsiedzi w tej miejscowości. Przez następne KILKANAŚCIE (!) miesięcy ci Żydzi mieszkali wśród swoich sąsiadów, rzekomych morderców ich rodzin. Wśród nich był m.in. prezes przedwojennej gminy żydowskiej, Izrael (Józef) Grądowski, przechowany przez Polaków przez całą okupację, który po wojnie aż do śmierci mieszkał w tym miasteczku. I nie tylko on. W Jedwabnem nie było getta. Dopiero jesienią następnego roku Niemcy wywieźli ich do Łomży i innych miejscowości, tworząc większe getta w okolicy.
Dziś pisać i mówić można wszystko, nawet największe bzdury, nie ma już bowiem świadków, którzy mogliby to negować i prostować. Można na oficjalnych listach ofiar umieszczać tych, którzy zginęli w innych miejscowościach i w innym czasie, a nawet takich, którzy… wojnę przeżyli.
A z „przepraszania za Jedwabne” zrobiono cyniczny rytuał, zamiast przeprowadzenia rzetelnych, całościowych badań, włącznie z ekshumacją, aby wreszcie ustalić, jak było naprawdę, ile było ofiar, jak zginęły i kim byli sprawcy.
I jeszcze jedno. Czy ktoś widział choć jednego, uczciwego Żyda w Nalibokach lub Koniuchach, podczas uroczystości ku czci pomordowanych tam Polaków? Czy ktoś gdziekolwiek usłyszał z tamtej strony słowo „przepraszam”, wystosowane w imieniu całej społeczności?
A jeśli nie – to dlaczego NIE?
Pewnie wrobili Polaków w tę zbrodnię, a tacy żydzi jak Stolzman (Kwaśniewski) przeprasza czyli potwierdza naszą winę, bez żadnych wątpliwości i badań. Coś tu śmierdzi i nie jest to tylko czosnek.